Historia Wiki
Advertisement
Krzyż w kopalni Wujek

Krzyż upamiętniający ofiary pacyfikacji KWK Wujek.

Pacyfikacja kopalni Wujek – miała miejsce w KWK Wujek w związku z wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego (1981-1983). 16 grudnia 1981 doszło do masakry górników strajkujących (strajk okupacyjny) przeciw ogłoszeniu stanu wojennego. Podczas pacyfikacji siłami milicji oraz wojska i w wyniku strzałów oddziału ZOMO zginęło 9 górników, a 21 zostało rannych.

Początkowe wydarzenia[]

W kopalni Wujek w Katowicach praca przerwana została przez górników już w nocy z 12 na 13 grudnia po tym, gdy dowiedzieli się oni o aresztowaniu przewodniczącego zakładowej „Solidarności” - Jana Ludwiczaka. Ludwiczak, aresztowany w ramach akcji Jodła[1], przed samym zatrzymaniem zdążył zadzwonić do kolegów będących w pracy i powiadomić ich o sytuacji[2]. Górnicy pracujący na nocnej zmianie na wieść o zdarzeniu przerwali pracę. Wysunięto żądania wobec władz - domagano się zwolnienia aresztowanych działaczy. O rzeczywistej sytuacji politycznej, o stanie wojennym, pracownicy dowiedzieli się dopiero rano z komunikatów radiowych. Napiętą atmosferę i wzburzenie, jak relacjonowali robotnicy[3], złagodziła msza odprawiona na terenie zakładu przez ks. Henryka Bolczyka. Po wysłuchaniu nabożeństwa nastroje znacznie się uspokoiły, wszyscy pracownicy rozeszli się do domów.

14 grudnia[]

Sytuacja diametralnie zmieniła się 14 grudnia. Wtedy to górnicy pierwszej zmiany zdecydowali się kontynuować zawieszony strajk. Bardzo szybko przedstawiciele robotników rozpoczęli rozmowy z dyrekcją zakładu i komisarzem wojskowym, nie przyniosły one jednak żadnych rezultatów, bowiem definitywnie odmówiono zwolnienia Ludwiczaka (był to główny postulat). W zaistniałej sytuacji górnicy zdecydowali się na kontynuację strajku i przedstawienie dyrekcji całości postulatów. Strajkujący żądali: zwolnienia wszystkich internowanych, zniesienia stanu wojennego oraz realizacji Porozumień Jastrzębskich. Z biegiem czasu do akcji strajkowej przystępowali pracownicy następnych zmian, podjęto również działania organizujące, m.in. wyznaczono straż robotniczą, grupę pracowników do niezbędnych prac zabezpieczających i delegatów oddziałowych. Napiętą atmosferę ponownie załagodziła, odprawiona o 18.00, Msza święta, której przewodniczył ks. Bolczyk.

15 grudnia do górników z Wujka dotarły informacje o brutalnych pacyfikacjach innych zakładów. Spowodowało to, iż z większą intensywnością przystąpili oni do budowania barykad na terenie zakładu. Strajkująca załoga w napięciu oczekiwała na działania władz.

Rozmowy z protestującymi[]

Rankiem 16 grudnia dyrekcja wraz z przedstawicielami wojska podjęła rozmowy z protestującymi. Zażądano, aby natychmiast opuścili oni teren kopalni, grożąc im w przeciwnym razie odblokowaniem zakładu siłą. Przedstawiciel wojska, pułkownik Piotr Gębka, próbował przekonać robotników, iż ich zakład strajkuje jako ostatni w kraju, że wszystkie inne pracują normalnie. Górnicy na słowa władz odpowiedzieli śpiewając Boże coś Polskę. Pułkownik Gębka zapowiedział, iż strajkujący mają godzinę na opuszczenie terenu kopalni, a następnie użyta zostanie w stosunku do nich siła.

Atak na Kopalnie[]

Plac NSZZ Solidarność

Plac NSZZ Solidarność w Katowicach, przed pomnikiem przy kopalni Wujek.

Siły porządkowe zebrane przed Wujkiem, przystąpiły do odblokowywania kopalni ok. godziny 10.53. W pierwszej kolejności, przy użyciu gazu łzawiącego i armatek wodnych rozpędzono zebrany przed zakładem tłum ludzi (głównie kobiet i dzieci), następnie czołgi przystąpiły do forsowania bram i muru. W tym samym czasie górnicy zostali ostrzelani środkami chemicznymi, byli też polewani wodą z armatek. Pojemniki z gazem łzawiącym były zrzucane z latającego nad kopalnią helikoptera. Górnicy bronili się odrzucając pojemniki z gazem i rzucając we wkraczających na teren zakładu milicjantów kamieniami. Siły milicyjne nie mogły zdobyć przewagi, wobec czego dowodzący akcją pułkownik Wilczyński zdecydował się wprowadzić na teren kopalni dodatkowe oddziały (wchodziły one przez nowy wyłom w murze). Pomimo tego wzmocnienia strajkujący zdobyli przewagę w okolicy bramy kolejowej. Zdołano wyprzeć milicjantów z terenu kopalni. Górnicy wzięli, jako zakładników, trzech milicjantów, którzy nie zdążyli wycofać się z resztą. Funkcjonariuszy MO - kapitana Alfreda Wiewiórskiego, porucznika Jerzego Kryskę i starszego sierżanta Stanisława Radzińskiego rozbrojono, a następnie umieszczono w siedzibie Komitetu Strajkowego, gdzie opatrzono im rany[4]. Na pozostałych terenach kopalni wciąż trwały walki, najzacieklejsze na placu przed kotłownią. Obszar był cały zadymiony od petard i świec dymnych[5]. Oddziały milicyjne posuwały się w głąb zakładu ukryte za czołgami, jednak zaciekły opór górników sprawiał, iż nie były one w stanie długo utrzymać swoich pozycji. Wraz z rozpoczęciem kolejnego natarcia przez milicję na teren zakładu wkroczyli członkowie Plutonu Specjalnego. W chwilę potem pierwszy raz rozległy się strzały z broni automatycznej, a na placu przed kotłownią pojawili się ranni i zabici[6]. W tej sytuacji robotnicy zadzwonili do dyrektora kopalni i poinformowali go, iż chcą rozmawiać z wojskiem. Około godziny 14.00 do strajkujących przyjechali pułkownik Piotr Gębka, komisarz wojskowy zjednoczenia pułkownik Wacław Rymkiewicz oraz dyrektor Maciej Zaremba. Przedstawicielom władz górnicy przedstawili swoje warunki zakończenia strajku: zwolnienie Ludwiczaka, zniesienie stanu wojennego, wycofanie ZOMO z terenu zakładu, podanie do publicznej informacji, iż są zabici i ranni oraz podanie nazwiska dowodzącego akcją. Pułkownik Gębka od razu poinformował strajkujących, iż spełnienie ich żądań nie jest możliwe. Przedstawicielom wojska pokazano ciała zabitych i oddano broń zabraną zakładnikom. Około godziny 17.00 wszyscy strajkujący pracownicy zebrali się, aby zdecydować o dalszych działaniach w związku z brakiem zgody na ich postulaty. Zdecydowano się przyjąć propozycję władz, wydać zatrzymanych milicjantów, w zamian za co górnicy uzyskali możliwość swobodnego opuszczenia kopalni. Przed opuszczeniem zakładu w miejscu, gdzie zginęli górnicy, postawiono krzyż. Po opuszczeniu terenu przez ZOMO, około godziny 19.00 górnicy opuścili kopalnię[7]. W wyniku użycia broni podczas pacyfikacji zginęło 9 górników[8]: Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Zenon Zając, Zbigniew Wilk, Andrzej Pełka, Jan Stawisiński i Joachim Gnida[9].

Siły użyte podczas pacyfikacji[]

Ogółem do pacyfikacji Wujka skierowano: 6 kompanii ZOMO, 4 kompanie ORMO,1 kompanię NOMO, 1 kompanię KW MO, 6 kompanii piechoty, 6 plutonów czołgów, kompanię rozpoznania, 17 członków Plutonu Specjalnego ZOMO. W akcji użyto: 7 armatek wodnych, helikopter, 55 wozów BWP (A. Paczkowski podaje, że było ich 60[10]) i kilkadziesiąt czołgów (A. Paczkowski podaje, iż czołgów było 20[11]). Wystrzelono około 150 – 156 pocisków[12].

Śledztwo[]

Pierwsze śledztwo badające okoliczności użycia broni w kopalni Wujek zostało wszczęte przez Prokuraturę Garnizonową w Gliwicach zaraz po tragicznych wydarzeniach. Podczas przesłuchań oskarżeni przyznali się do używania broni, twierdzili jednak, iż strzelali w górę, na postrach. Śledczy, jak opisuje w artykule „Zanim zapadnie wyrok” Jan Dziadul[13], nie dali wiary zeznaniom, gdyż ofiary śmiertelne zaprzeczały przyjętej linii obrony. Jednak bardzo szybko, bo już 20 stycznia 1982 roku, na wniosek prokuratora porucznika Jana Brola, postępowanie zostało umorzone. Uznano, iż zomowcy działali w warunkach obrony koniecznej[14]. Wyrok został uzasadniony w następujący sposób: W toku śledztwa nie zdołano zebrać dowodów, dzięki którym można by ustalić, który z funkcjonariuszy oddał strzały w górę, a który – będąc nawet subiektywnie przekonany o takim kierunku strzału – w rzeczywistości strzelał na wprost''[15].

Przypisy

  1. Akcja o kryptonimie „Jodła” miała za zadanie internowanie działaczy „Solidarności” i innych ugrupowań opozycyjnych oraz intelektualistów, którzy znaleźli się na specjalnie przygotowanych wcześniej listach. W działaniach nie ograniczono się tylko do zatrzymania wyznaczonych osób, zajmowano także siedziby „Solidarności”, np. w Gdańsku oraz rekwirowano znalezione tam dokumenty i wydawnictwa. Ogółem, według danych MSW, w ciągu nocy zatrzymane zostały 2874 osoby z 4318, które figurowały na listach. Zatrzymywanych przewożono do specjalnie przygotowanych miejsc odosobnienia, natomiast w przypadku zatrzymania osób nie figurujących w spisie przeprowadzano tzw. rozmowę profilaktyczną, która kończyła się propozycją podpisania deklaracją lojalności. Osoby odmawiające zostawały również internowane (akcja „Klon”). Informacje na podstawie: A. Paczkowski, op. cit., s.49.
  2. Kilku górników natychmiast po telefonie Ludwiczaka udało się do jego mieszkania, gdzie zostali pobici przez zomowców. Nie zostali oni zatrzymani, po zdarzeniu wrócili do kopalni.
  3. M. Szcześniak, op. cit., s. 14-15.
  4. Według relacji Marii Szcześniak, uwięzionym milicjantom przeliczono amunicję, okazało się, iż oni nie strzelali.
  5. W tym czasie punkt sanitarny był już pełen górników zatrutych środkami chemicznymi i rannych od petard.
  6. Ok. 12.31 dowodzący pułkownik Wilczyński zapytał władz o pozwolenie na użycie broni, czego domagali się dowódcy oddziałów. O 13.02 wydał rozkaz wstrzymania ognia.
  7. Do bójek z milicją doszło jeszcze w trakcie wywożenia z kopalni rannych, karetki były zatrzymywane, personel medyczny bity, a rannym zrywano bandaże, bito ich. Stanisława Płatka, który uznany został za przywódcę strajku, przewieziono najpierw do szpitala MSW, a stamtąd prosto do więzienia.
  8. Na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy umarł kilkanaście godzin później. Dwóch mężczyzn umarło w styczniu 1982 roku nie odzyskując przytomności.
  9. M. Szcześniak, op. cit., s. 17-18.
  10. A. Paczkowski, op. cit., s.91.
  11. Ibidem, s.91.
  12. Informacje w akapicie podawane są za książką: M. Szcześniak , op. cit., s. 15-19.
  13. Informacje pochodzą z artykułu Jana Dziadula z 2006 roku, przedstawiona jest w nim historia wszystkich śledztw i procesów w sprawie „Wujka” do roku publikacji. J. Dziadul, Zanim zapadnie wyrok, Gazeta Wyborcza [dalej: GW] 10.03.2006, str.12 – wszystkie cytaty z „GW”pochodzą z internetowego archiwum gazety.
  14. Według J. Dziadula fragment wyroku mówiący o obronie koniecznej brzmiał następująco: (…) działania strajkujących, wymierzone przeciwko siłom porządkowym, były bezprawne, bezpośrednio zagrażające życiu i zdrowiu funkcjonariuszy MO, dlatego uzasadniały użycie przez nich broni. Informacje podane za: Idem, Zanim zapadnie wyrok, GW, 10.03.2006.
  15. uzasadnienie wyroku podane jest za artykułem: J. Dziadul, Zanim zapadnie wyrok, GW, 10.03.2006.Informacje w akapicie podawane za: M. Szcześniak, op. cit, s. 17; J. Dziadul, Zanim zapadnie wyrok, GW, 10.03.2006.
Advertisement